Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szę pójść prać, bo co mam robić? W słonej wodzie mydło się nie chce pienić, więc wlewam kilka kubłów do wanny i zaczynam idjotyczne zajęcie, którego nie umiem. Różnie sobie myślałem podczas tej roboty. Mętnie, rozmaicie i w zapiekłym gniewie. Porozwieszałem sztuki na wystających przedmiotach i wytarłem wymokłe, pomarszczone ręce. Usiadłem do maszyny i z pasją zacząłem bębnić co mi do głowy przyszło. Napisałem wszystko, co myślałem o panu De, o tych trzech skołowanych bubkach, i wreszcie napsioczyłem ile wlezie na okręt. Potem wyjąłem zapisany arkusz, przeczytałem, podarłem i skrawki powoli wrzucałem do morza. Następnie pożyczyłem u pierwszego oficera patefon i zacząłem puszczać płyty. Słuchałem rozwalony w fotelu, otaczając się kłębami dymu. Co tu gadać! Zrobił się ze mnie nielada histeryk, ale nic — jedziemy dalej! Wchodzi kapitan ze stewardem, podnoszą kanapę i wyjmują ze środka paczki fińskich papierosów; steward je liczy, a kapitan zapisuje. Wynalazł sobie to zajęcie na uspokojenie nerwów, Zauważyłem, że po fatal-