Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już nie pamiętam tatusiu... może jakie trzysta koron, może więcej... Ja je mam... schowane...
W tej chwili spadły na niego razy tak szybkie i bolesne, że zwinął się w kłębek i potoczył pod kuchnię. Słyszał nad sobą wściekły warkot, nawałnicę słów i okrzyków. Nagle poczuł silne uderzenie w głowę i jednocześnie ciepła wilgoć zalała mu twarz. Upadł na wznak, próbował się podnieść, chwilę trwał na czworakach, ale silne kopnięcie znów go zwaliło i w tej chwili poczuł, że zapada się w jakąś głębię. Ocknął się w pokoju dziewczyn, obłożony mokrymi szmatami, w ciszy, objęty drętwotą, czując piekące darcie w głowie i lekki ból we wszystkich członkach, jak podczas przeziębienia. Na oczach czuł ciężar i kiedy je rozwarł, zorientował się, że są opuchnięte i podbite, i że patrzy przez szparki powiek. Nagle pochyliła się nad nim Ela i z płaczem jęła go całować po twarzy. Zrobiło mu się przyjemnie, kiedy czuł jej wielkie, czerwone wargi na rozpalonych policzkach. Popadł w jakieś majaki.
Kuracja trwała tydzień. Później wyczuwał palcami wypukłość powyżej prawego ucha. Żył cichcem, między kuchnią a pokojem dziewcząt, w którym sypiał na trzech zestawionych krzesłach. Często wyglądał oknem, oprócz dziewczyn widywał tylko Antka, który przyglądał mu się ponuro i boleśnie. Przeważnie sypiał, a na jawie był też napół oszołomiony i zobojętniały. Dziewczyny dawały mu znać, kiedy pani Gorlicka miała wejść do kuchni. Wówczas wymykał się na ganek. Ale mniej więcej w dziesięć dni po zdarzeniu, rankiem, kiedy zwlekał się z niewygodnego le-