Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pie i obserwował narzeczonych; — pożerali się wzajemnie wzrokiem. Ileż męki i buzującego ognia namiętności biło z ich oczu, gdy na siebie patrzyli.
Tak, widać nie mogli się pobrać z powodu głodu mieszkaniowego i ckliwy z natury Sojusz współczuł im serdecznie.
Wtem w podskokach i z piskiem wpadła do salonu córka pani Lammemi.
Panowie wstali i poczęli mówić pannie różne przyjemności.
— Ależ pani się poprawiła!
— Gdzieto — w Świdrze?
— Jeden mój znajomy...
— No, a teraz zamąż.
— A nauka, to co!?
— E! — kobiecie.
— Moja kuzynka...
— Proszę sobie usiąść. Gdy się panna ze wszystkimi przywitała, rozmowa zbiegła znowuż na inne tory. Pan radca klepał ręką po ręku, patrząc zamglonym wzrokiem na wijącą się z pożądania narzeczoną. Newral myślał o nich, jako niewolnikach przesądów staroświeckich.
Panna Henia siadła koło Sojusza i wszczęła rozmowę. — Sprytna to dziewczyna — wiadoma rzecz — Sojusz, — stary kawaler i urzędnik państwowy, człowiek miły i ułożony.
Rozmowa została przerwana wejściem Michała, cichego blondyna, który wszedł chyłkiem w