rzał na panią Lammemi, — patrzyli na niego wszyscy troje z pobłażliwym uśmiechem, mówiącym — no widzisz profanie. — Zaś ona, autorka właśnie, przymrużyła swe miętowe cukierki i rozdęła nozdrza, grając najwidoczniej tą mimiką na zmysłach Sojusza. — Przesunął parę kartek i znalazł tam wiersz, po którym westchnął i spojrzał z zachwytem na czoło napiętnowane genjuszem, na nozdrza, włosy i usiadł. Następnie wodził z zachłyśniętym zdumieniem wzrokiem po ścianach salonu. Niezwykle pięknie odbijały się od złoto‑zielonej tapety kolorowe reprodukcje, poprzypinane sprytnie pinezkami.
Nad kanapą chytrze nakrytą kocem w zwierzęce desenie wisiał portret pani Lammemi, rysowany ceglastą kredką i opatrzony znakomitem nazwiskiem: Ryłłopireley Alonzo. — Stało tam również w kącie pianino, stały krzesła i wszędzie można było znaleźć jakiś miły drobiazg do obejrzenia.
Pan o błędnem spojrzeniu nazywa się Leon Rozmach i mówi tak, jakby wydawał rozkazy: — co do pomidorów to mam pewne zastrzeżenie, jednego... lecz w tej chwili zadzwoniono dwa razy i uwaga została skierowana w stronę przybyszów, a pani Lammemi wyszła do przedpokoju.
— O! — radca Trubiłko — poznaję po głosie.
Newral z obojętną miną poprawił sobie krawat.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/94
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.