Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ucisk bezbrzeżnej tęsknoty za obszarem dali morskiej — granatowem sitem nieba iskrzącego się gwiazdami nocy letniej, za fantastycznemi cieniami głazów, lizanych falami przypływów, za owym słonym zapachem wietrznym, co płuca uczuciem absolutnej swobody przenika, wreszcie potwornie gorączkowa monotonja oczekiwania na sen, dręczyły więźnia celi numer sto pięć.
Przez kwadrat okienka we drzwiach ciężko okutych, wpadał do celi pas świetlny. Po pasie tym posuwał się tam i zpowrotem człowiek zgarbiony, z rękami, — na skutek przyzwyczajenia chyba — założonemi do tyłu. Na tym to kilkunastometrowym szlaku, więzień przechodził w ciągu nocy całe obszary. Wokół panowała chłodna, stężała ciemność.
Wyczuciem, wysubtelnionem wyczuciem istoty pozbawionej możności władania przestrzenią i wymiany myśli z współbiesiadnikami cudownego stołu życia, więzień zdawał sobie sprawę z ilości godzin, co upłynęły od północy poprzedniej. Wie-