Silne, prażące słońce celowało promieniami w dwóch ludzi i zwierzę, idących powoli drogą na wzgórze. Czyniło ją żmudną, biorąc pod uwagę lekką pochyłość i usuwający się piach.
Dwaj kupcy żydowscy, Rahme i Pafia, dążyli do Cenkiny, popędzając osła objuczonego towarem, stanowiącym ich majątek. Bowiem byli wspólnikami, — lecz nie przyjaciółmi.
Tutaj panował żar dokuczliwy, ale na horyzoncie — za wzgórzem — kłębiły się zwały chmur ciemno‑niebieskich, zwiastując ulewę.
Pierwszy odezwał się Pafia, nakrywając oczy cieniem dłoni.
— Śpieszmy się, Rahme. — Burza winna nas zastać w domu naszego przyjaciela Szomi, — jedzących daktyle i odpoczywających.
— Łatwo ci to mówić, Pafia, bo nie jesteś osłem, co idzie niemrawo i przystaje często, zmuszając nas do zatrzymywania się i popędzania go.
— Tak, osioł jest leniwy. Gdy wejdziemy na wzgórze, zaledwie stayów kilka będzie dzieliło nas
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/215
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.