Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Można zagrać, — powiedział ponuro pan z brodą.
Bozio podał karty i poczęli grać.
— Otwieram z czterech, — mruknął dziobaty.
— Wchodzę — powiedzieli wszyscy kolejno.
— Ja zdrów, — szepnął Bozio, gdy dziobaty chciał mu dać karty.
— Hm, — zdrów, — street — mruknął pan w bronzowym krawacie, — daj pan, panie kolego, jedną kartę, ot tak, — kosztuje sześć.
— Dodaję te sześć i kosztuje dziesięć, — powiedział pan z brodą.
— Ja pas, — powiedział czwarty.
— Dodaję te dziesięć i kosztuje dwadzieścia, — wyrzekł Bozio.
— Pas, — jęknął dziobaty.
— Pas, — powiedział pan w bronzowym krawacie.
— Dodaję te dwadzieścia, co pan ma? — powiedział pan z brodą.
— Co pan ma?
— Co pan ma?
— Pokier kier, — szepnął Bozio.
— Pańskie, — wymamrotał pan z brodą.
Bozio zgarnął pieniądze i poczęto grać dalej w spokoju.


∗                ∗

O godzinie ósmej wieczorem, taka rozmowa miała miejsce w pokoju Bozia: