Ta strona została uwierzytelniona.
ziennej i słyszała jakieś gorączkowe głosy. Po kilku minutach, zbliżył się do Jolki sam naczelnik więzienia i powiedział patetycznie:
— Pani mąż zmarł na udar serca, — uniknął miecza sprawiedliwości, może pani odejść, a jutro po akt zejścia. Pa... szelmutko!
∗
∗ ∗ |
Jolka szybko przeszła na przeciwną stronę ulicy, podszedł do niej elegancki, młody mężczyzna.
— No i co?
— Ach, umarł, — podobno na jakiś tam udar serca, — jakże cię kocham.
Jolka zarzuciła rączki na ramiona młodzieńca, a przechodzący gazeciarz krzyknął:
— Hohoho, — patrzcie państwo, w biały dzień się całują — to ci rozpusta, a w Aleje!