Przejdź do zawartości

Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ficzne dzieła, zwłaszcza po dobrym obiedzie, — cóż to — na Boga — już gorące podajesz, — przepraszam, jeszcze kwiczołka na zimno, to jest tak delikatna ptaszyna — o tak, teraz piwa z przyjemnością.
— Dlaczego nic nie piszesz, Albinie? — zapytał Dominik patrząc na talerz pana Ceresa.
— Oh — na Boga — panowie i towarzysze mili, — cóż to — pisać — hę, — cała sztuka właśnie w tem, żeby się powstrzymać od pisania, — cóż to, dzielić się wiedzą z obcymi ludźmi, i, że tak powiem, rozwadniać tę wiedzę, — kaczuszka co — zaraz, zaraz, nadzienie, o już, — to co umiem, sobie zatrzymuję, no i oczywista — dzielę się czasem w gronie najbliższych, — pisać — cóż to, — pisać rzecz nie trudna. — Nadzienie w tej kaczuszce, którą jem w tej chwili — jest znakomite, nieco majeranku za wiele, ale to nie szkodzi, — doskonale pasuje jarzębiak do kaczki, — twoje zdrowie Dominiczku, — cóż to — na Boga — panowie — takeście szybko zjedli, — otóż jeszcze jedno danie, — co widzę — na Boga — pstrągi! Zechciej pan przysunąć — o to, to bardzo lubię — tylko ona zapóźno podała, ale to nic — winka — owszem można, proszę bardzo. — O, muszę nieco odpocząć, — cóż to — na Boga — za uprzejmy gospodarz.
Pan Ceres pił jeszcze wino, jadł torty i pił kawę. Towarzystwo grało w karty lub zabawiało się rozmową, a pan Ceres długo jeszcze siedział przy