żał kaszą i boczkiem — dość boczku na pierwsze śniadanie. — Muszę się szanować — na Boga!
Teraz, gdy już wytarł ręce ręcznikiem z napisem „czystość to zdrowie“, pan Ceres udał się do swego pokoju o dość niskim suficie, pokoju zawalonego książkami, tak że z trudem olbrzymia postać pana Ceresa mogła się przecisnąć do zielonego fotela, stojącego przy oknie, w którym zasiadł wygodnie, oparł olbrzymią książkę o kolana i począł czytać, przysłuchując się jednocześnie skwierczeniu skwarek na patelni i trzeszczeniu skorup od jajek, tłuczonych o brzeg garnka przez Kacię tam, w kuchni.
Po kilku minutach Kacia wniosła talerz z pachnącą szczypiorkiem jajecznicą z ośmiu jaj, — i pan Ceres począł ją spożywać, mrucząc co pewien czas pod swemi olbrzymiemi wąsami.
— Hm — na Boga — cóż to za nabiał — tak smaczny niezwykle, — hm — kurka, — przemiłe stworzenie.
Pan Ceres dość szybko zjadł jajecznicę i za woławszy na Kacię: — Kaciu, złotko — sprzątnijże naczynie po mojej przekąsce, zagłębił się w czytaniu nader skomplikowanego dzieła, p. t. „O wielości rzeczywistości“.
Obiad jadł pan Ceres razem ze swoją gospodynią Kacią. Był kawalerem starszym już sobie, tak grubo po pięćdziesiątce panem i mieszkał z Kacią od lat dziesięciu w tym (własnym zresztą) małym, na zielono pomalowanym domu, o trzech
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/111
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.