Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przelewa. — Nie mógłby pan to zjeść kaszy ze słoniną na te drugie, czy jak tam, śniadanie, — albobym panu boczku przysmażyła, bo wisi od Bożego Narodzenia i jełczeje, — albo czy to nie mógłby pan wcale nie jeść tego śniadania i tak, — Bogu dziękować, — brzuch ma pan niezgorszy, a i niewiele tam czasu przejdzie od tego pierwszego śniadania do obiadu, w...
— Hejże, hejże — Kaciu — na Boga! — przestań, złotko, tak wiele mówić i, przepraszam, że ci przerywam — ale usmaż mi te jaja ze szczypiorkiem — wiesz, tak drobniutko, — a ja je zjem.
Pan Ceres położył jaja na stole i myjąc ręce mówił dalej:
— Jeśli — moja droga Kaciu — umysł swój przeciążam zbytnio czytaniem dzieł filozoficznych, — to lubię i wolno mi chyba — na Boga — udać się na maleńką przechadzkę i uzbierawszy sobie te parę jaj, prosić cię o spreparowanie ich — tak, aby tkanki wycieńczone tą przechadzką i schylaniem się po jaja — odpowiednio przygotować do dalszych wysiłków. — Cóż to — na Boga — masz przeciw drugiemu śniadaniu? — Cóż masz, pytam? — pierwsze śniadanie złożone z kawy, z białej kawy ze śmietanką, którą tak lubię niezmiernie, bułek, masła i boczku — swoją drogą — drugie śniadanie swoją drogą, — a obiad?! — Cóż ma obiad — na Boga — do śniadań? — Obiad obiadem. — Chciałabyś może, abym żołądek przecią-