Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
9
Nieboszczyk w kłopotach.

czej nie znałby sekretów, które w dobrych cięciach potrzebne były. Stąd płatnerz już głowę więcej do góry nosił, w kaszę nie dał sobie napluć, a gdy potrzeba było, to szablą się złożył. Kobiety tego cechu ubierały się lepiej, a dzieweczki strzelały okiem na szlachcica jakby na równego.
JPan Tymoteusz postanowił zabawić się na tem weselu. A miał do tego nawet pewne powody. Ujrzał był gdzieś córkę płatnerza i bardzo mu się podobała. Zdawało mu się, że i mieszczanka mile na niego patrzała. Wiele więc sobie z tej awantury obiecywał.
Zaraz nad wieczorem zebrał swoję bandę i całą wyprawę na Zapiecek obmyślał.
Jak zwykle koło północy zapukano do drzwi płatnerza. Płatnerz wyszedł i obaczył przed sobą liczny orszak młodzieży szlacheckiej z JPanem Tymoteuszem na czele Na skrzydłach orszaku stała służba z koszami wina, a po drugiej stronie w białe fartuchy ubrani cukiernicy nieśli na głowach torty, marcepany i inne smażone w cukrze bakalie.
— Czem mam służyć ichmościom? — zapytał płatnerz.
— Gościnnością swoją! — odpowiedział JPan Tymoteusz
— Skądże ta łaska na moje niskie progi?
— Chcemy się razem zabawić z wami,