Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
48
Jan Zacharyasiewicz.

a gorejące światło wydawało woń istnie pogrzebową!.. Tam przy drzwiach stoi wieko trumny z białym krzyżem na wierzchu!... Po ścianach wybitych kirem łazi jakieś obrzydliwe robactwo, które go ma w grobie roztoczyć!...
Nieraz przychodziła mu myśl do głowy, wyskoczyć z trumny i drapnąć jak upiór z tej izby; ale wspomnienie Jagusi przytrzymywało go. Przyjaciele powiedzieli mu, że na dzisiejsze nabożeństwo żałobne przyjdzie stolnikowa, a zapewne i Jagusia, która wczoraj chorą była! Już to samo pocieszało go i dodawało otuchy, że słowa dotrzyma!
W takiem położeniu był nieboszczyk, gdy O. Błażej przyszedł z krzyżem świętym. Organista przyniósł kociołek z wodą święconą i kropidło. Zimno mu się zrobiło. Woń jałowcu odurzyła go do reszty.
Na nabożeństwo żałobne zaczęło się schodzić więcej ludzi. Słyszał głosy znajomych a bał się oko otworzyć, aby przedwcześnie się nie zdradzić. Rozeszła się bowiem już pogłoska, że może jest w letargu, dla tego niektórzy wspinali się na palcach i zaglądali do trumny.
Wreszcie usłyszał szelest sukni. Zdawało mu się, że zna ten szelest. Zacisnął zęby, żeby oka nie otworzyć.
Nie omyliło go przeczucie. Była to stol-