Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
36
Jan Zacharyasiewicz.

— Na cóż tyle! Najechać jurydykę i zabrać dziewuchę!
— Ba! toby była tylko awantura, nic więcej!
— A czegoż chcesz?
— Chcę jej miłości!
Śmiech towarzyszy odpowiedział na to. Oczy pana Tymoteusza zaświeciły jak u wilka.
— Jabym miał na to radę — ozwał się po chwili Rawicz.
— Jaką rade? — ciekawie zapytał pan Tymoteusz i przystanął.
Rawicz milczał chwilę, jakby plan w głowie układał.
— Sztuką barany tłuką — rzekł z powagą — jeżeli panna Agata chce cię wziąć na muchę, to dać jej tę muchę! Może się złapie!
— A to jakim sposobem?
— Powiedziałeś jej, że wstałbyś z trumny, gdyby powiedziała, że cię kocha?
— To i cóż?
— Więc umrzej i czekaj w trumnie aż ci tak powie!
— Eksperyment niebezpieczny!
— Niepotrzebujesz naprawdę umierać. Położysz się wygodnie do trumny, a my rozgłosimy żeś umarł!...
— Wyborna myśl! — krzyknęli wszyscy.
— Zbudujemy ci katafalk okazały, będziesz leżał jak król. Otoczymy cię braterską usłu-