Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
79
Sto lat dobiega.

Wbiegł Jerzy, istny obraz przerażenia i rzucił się do stóp jego.
Porucznik osłupiały, raczej mumija, ukazał się we drzwiach otwartych.
— Bogdan!... Bodzio!... Chłopię moje! jęknął starzec z żalem rozdzierającym. — Oddajcie!... Oddajcie!... Boże, dziecię moje!...
Kapłan z krzyżem w ręku stanął przed nim.
— Bóg dał, Bóg wziął! wymówił uroczyście. Już nie masz syna! Szaleństwo rozpaczy w grób go wtrąciło!... Serce gorejące miłością Ojczyzny, wielkiego jej nieszczęścia, zbrodni dokonanej i hańby przenieść nie zdołało! Boże zmiłuj się nad nim! Boże odpuść!... Krew jego niechaj spadnie na głowy występnych! Boże, zmiłuj się nad nami!