Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
61
Sto lat dobiega.

— Tak jest, babko moja.
— Zdrady dokonali Judasze!
— Polska rozćwiertowana!... Chrystus na krzyżu umiera!... Grób wykopali dla Polski! — młody żalem gwałtownym wybuchnął.
— O ciężko!... Wielki Boże! — sędziwa matrona złożyła dłonie. — Twoja wola, ojcze w niebie, i klęski spuszczasz na grzeszników!... Ale ta zdrada jest dziełem szatana!... O!! O! — wydawała jęki srogiej boleści — i on... on rękę przyłożył!... Syn mój! Syn szlachetnego Illii!... O mój Boże! załamała ręce — łez nie mam, bo zdrój ich wysechł od takiego bolu!... Matka zdrajcy!... Zaprzedańca!... Najemnika wszetecznicy! — zakryła chustką blade oblicze.
— Babko moja, ale byłaś i matką Michała, który krew przelewał za Polskę, który za nią cierpiał i w katuszach sybiryjskich skończył!
— Matką Michała!... Matką Michała i twoją, mój synku!... Nadzieja przyszła! — objęła go za szyję i przycisnęła do piersi. Potem pobladła więcej, złożyła ręce, pochyliła czoło i z cicha szeptała: zdrada... przekupstwo... podstępy... rusztowania... nieszczęścia bez nazwy... bez kresu... ofiary!... Dzicz będzie przewodziła, znęcała się... a od zachodu wróg imię Polaka pochłonie... Sto lat niewoli... sto lat klęsk i ciężkiej pokuty jeszcze nie zmażą winy... nie przejednają!... Och krwawe lata! Krwawe wieki całe!... Ale... Boże! — rozkrzyżowała ramiona i zniosła oczy ku niebu, nadziemskim jaśniejące blaskiem. — Z krwi męczeńsko przelanej wykwitną lilije i róże... z otchłań ciemnych jasne wskrzesną gwiazdy... na gruzach nowe powstaną gmachy...