Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
15
Poseł-męczennik.

serce narodu — a nawet widoki wygodnego kawałka chleba mogą człowieka tak dalece zaślepić, że już nie widzi, gdzie się kończy cnota, a gdzie rozpoczyna zbrodnia — ale najgorsza ze wszystkich zbrodni jest krótko widząca ślepota i żądza oklasków gminu, który po za oknami sali sejmowej stoi!
Milczenie ponure zapanowało w komnatach. Po chwili mówił gospodarz dalej.
— Ten rodzaj zdrady Rzeczypospolitej, mości panowie, jest najniebezpieczniejszy! — Zdrajcy mają larwy patrjotów, giesta ich teatralne wywołują u głupiego gminu oklaski, a płytko widzący skryba zapisuje ich imiona w poczet bohaterów, którzy nawet dla oddalonych pokoleń niezawodnie niemi zostaną! Przeciw takim ludziom trzeba nam walczyć, walczyć z tą nadzieją, że może większa część spektatorów bynajmniej nam wawrzynów za tę walkę nie przyzna!
— Ale walka taka jest godna prawdziwych synów ojczyzny! zawołał poseł Józefowicz.
Poseł lubelski mówił dalej:
— Trudnać jest mości panowie ta walka, bo ona nie ma w kołczanie ani słów krasomowczych, ani tego koturnu, który taką impresją sprawia na gmin szlachecki! Tysiąc razy łatwiej jest jednem zręcznem słowem wszystkie łyse pałki rozpalić, niżeli całem długiem kazaniem przyprowadzić je znowu do chłodniejszej temperatury!... Otóż takich adwersarzy mamy przed sobą!
Po niejakiej pauzie mówił poseł dalej:
— Lud prosty w ciemnocie swojej przenosi gusła i ziołowe leki bab starych, nad nóż chirurga, który mu