Strona:Z ziemi chełmskiej (Reymont) 100.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie chciał dać koni, a trumna, powiązana sznurami, wciąż czekała na środku ulicy.
Wreszcie, o zmierzchu, przyjechał z Błonia jeden z gospodarzy, i dopiero tego przymusili, że zawiózł nieboszczkę do cerkwi.
Nazajutrz za pogrzebem poszedł tylko pop, dyak i wszyscy, jacy byli w mieście strażnicy, a z każdego domu popłynęły za nim ciche, żałosne płacze i wyrzekania.