nam jednak będzie wolno uczynić to chociaż względem jednego czeskiego dziennika, Narodni Listy. Prawi on szeroko o słowiańskiej uroczystości, o deputacyj „Russów,“ o ich prawicy skłonnej do zgody. Wie z ust „warszawskiego publicysty, że „Kraków to nasza historya, a życie nasze to Warszawa,“ ale nie podaje skąd ma tak dokładne wiadomości, że tam, gdzie rzeczywiście wre także polskie życie — pomimo „Russów,“ do ugody skłonnych — że tam z każdym rokiem przejmuje się ludność przychylniejszemi uczuciami dla Rosyan.
Ja piszę tylko sprawozdanie z dzienników i po za prasowe stosunki wychodzić dziś nie będę. Nie przypomnę nawet, że gdzie Mickiewicza czytają, obciętego przez nierozumną i brutalną cenzurę, tam wiedzą jednak, kto go tak zeszpecił. Nie będę mówił o tem, przez co sam Mickiewicz więziony i wysłany przechodził, ale nie obrażę może autora owego artykułu, jeżeli go do opisu rządów Nowosilcowa w Wilnie, nakreślonego świeżo piórem Edwarda Jelinka i drukowanego także w Pradze, odeszlę. — Zapytam się jednak tego dobrze poinformowanego dziennikarza, czy go nie dziwi cisza, która o Mickiewiczu w pewnym dużym, bliskim „słowiańskim“ kraju panuje? Leży on od Krakowa tak blisko, że można go ujrzeć z Wawelu, że głos Zygmunta musiał tam dolatywać do polskich dworów w ów jasny ranek pogrzebu. I kraj to tak wielki, że sięga aż gdzieś za Niemen, aż do kolebki Mickiewicza — a żaden głos, w żadnym tamecznym dzienniku, nie podniósł się, chcąc uczcić królewski pogrzeb poety, kiedy z Londynu i Rzymu witano go tak chętnie. Cisza u ludzi zupełna, tam gdzie wołają kamienie. I czyż taka obojętność czeskiego dziennikarza nie dziwi? Alboż nie posiada on dosyć literackiego wykształcenia, aby wiedzieć, jakim silnym krasomówczym efektem może być milczenie? Albo niema on może dosyć duszy, aby w tej ciszy dosłyszał „głos z Litwy“ — „krótki płacz kobiecy i długie nocne rodaków rozmowy?“