pogardził tryumfem, którego pokusie małyby się uczony nie oparł. Jednem bladem półsłówkiem zaznaczył swoje religijne stanowisko, a polskość poety podniósł najwyrażniej. Miło nam było słyszeć z ust, tak wymownych a tak sceptycznych zarazem apoteozę, jeżeli nie samego Mickiewicza, to takiego, kim on był, poety. Bo jeżeli mowa Renana była akademicką, jak ją wielki paryski dziennik nazywał, to głębokością myśli i szlachetnością zapału stawała się tym razem prawdziwą i Mickiewiczowską. Nie wiem, czy francuski uczony czytał polkiego poetę, ale tradycya lub dar intuicyj pozwoliły mu wejrzeć w głąb jego natury. Rzekłbyś, że obcował z nim długo, tak mówi o geniuszu, będącym poza artystą, o wierze głębokiej, podstawie natchnień poety; rzekłbyś, że czytał i poezye a pojął je wybornie, kiedy wspomina, że wykładał jak uczony, a czuł prosto jak człowiek z ludu. I serca polskie zadrżały – jak przed laty – słysząc o Francyj liberalnej, która chciała poetę uważać za swego syna i umiała go przyjąć, podziwiać i kochać.
Podajemy tu mowę w całości, chociażby tylko dlatego, aby ją odnaleść było można na stronnicach miesięcznika, kiedy luźne dziennikarskie kartki wiatr rozniesie. Nie tak prędko może znajdzie się zresztą sposobność, któraby znakomitemu obcemu pisarzowi pozwoliła o Mickiewiczu mówić wobec Europy[1].
„Panowie! Dziękuję wam w imieniu College de France za to, że pozwoliliście nam przyłączyć się do waszej uroczystości, podjętej w szlachetnym zamiarze oddania ojczyźnie szczątków wielkiego człowieka, którego Polska nam pożyczyła i którego dzisiaj nam odbiera. I słusznie.
„Kollegium nasze, założone w celu badania natury i wyjaśniania zapomocą języków i literatur wolnego geniuszu ludów, jest niby wspólną areną duchów, gdzie wszyscy się spotykają. Ciała do nas nie należą. Zabierzcież więc drogie szczątki, które niegdyś ożywiał geniusz. Adam Mickiewicz nie opuszcza nas cały. Pozostanie z nami jego umysł, jego
- ↑ Por. Świat z 15 lipca 1890. Kilka zmian drobnych zrobiliśmy w przekładzie.