a usiłowali naszych świat nie uznaje, chociażby w tym stopniu co inne słowiańskie. — Mowa dziś wszędzie o artystycznem cywilizacyjnem braterstwie narodów, a naszych artystów obcy uznają tak niechętnie, albo ich annektują tak skwapliwie — zwłaszcza, jeżeli protestować nie mogą. I niema lat temu dwudziestu, jak w parlamencie niemieckim pytano, czy polski jest zdolnym piśmienniczego rozwoju. A myśmy przynajmniej jedną strunę ludzkiego serca naciągnęli tak wysoko wydobyliśmy z niej taką nieskończoność tonów, potężnych delikatnych naprzemian... Mówiliśmy w poezyj o miłości ojczyzny, z tem bogactwem uczuć i odcieni, z tym niestrudzonym zapałem, nietylko z tą głębokością boleści, ale i z tą subtelnością kochania, z jakiemi poeci wszystkich wieków i narodów mówią o indywidualnej miłości. „Wszak myśmy z Twego zrobili nazwiska, pacierz co płacze i piorun co błyska” — ale pieśń to różnorodna, podniosła i gorąca, jakby nie była dziś potrzebną obcemu tłumowi. Zdaje się czasem, że Europa czeka, aż nas już nie będzie; że estetyczna i cierpliwa, pragnie, aby jak najprędzej zginęło w rzeczywistości to, co ożyć ma w pieśni. Wtedy, po wiekach, jak grecką jaką świątynię z marmurowych ułamków, będzie obcy uczony składał z wyrazów zapomnianej mowy obraz jakiejś pięknej, niebywałej literatury, rycerskiej i miękkiej zarazem, „z archanielskiemi skrzydłami i głosem dzierżącej czasem i broń archanioła.”
Przywykłemu do tonu obcej prasy, powracały mi takie uwagi na myśl, kiedy zacząłem przeglądać te artykuły pism zagranicznych o Mickiewiczu i jego pogrzebie, z których mam tutaj zdać sprawę. Doznałem w ciągu tej pracy niespodziewanego i bardzo miłego uczucia: o uroczystości i o człowieku odzywano się wszędzie z godnością, a nieraz i z sympatyą. Liczba pism, które mi były dostępne, jest niestety bardzo niewielką, wszelako już dostateczną, aby dać poznać ogólny ton dziennikarstwa. Rzekłbyś, że przemówiła do wszystkich powaga obchodu i jego prostota, bo chociaż na nasze stosunki wspaniały, był on przedewszystkiem prostym. Rzekłbyś, że poza tym pogrzebem, który był razem jakby jakaś nową ale zgodną i spokojną elekcyą, bo chodziło o zaliczenie męża wysokiej zasługi do królów, że za spokojem tłumu rozrzew-
Strona:Z pogrzebu Mickiewicza na Wawelu 4go Lipca 1890 roku.pdf/38
Wygląd
Ta strona została przepisana.