gdy lud uprowadzono w niewolę, że mógł pozostać na gruzach zburzonej Jerozolimy, aby jej upadek opłakiwać. Ale gdy ręka niegodziwców zamordowała namiestnika Gedalię, wtedy prorok schronił się do Egiptu i tam podobno został przez wyrodnych ziomków ukamienowany. Taka była dola miłośnika ojczyzny, który od dziecięcych lat był przez Boga na proroka powołany, który wymawiał się od posłannictwa tego i wypraszał się mówiąc: A, a, a, Panie Boże, oto nie umiem mówić, bom ja jest dziecina (Jerem. 1, 6). Nie dziw, że przeklinał następnie, patrząc na niegodziwość żydów, dzień swego narodzenia: przeklęty dzień, któregom się urodził; dzień, którego mnie porodziła matka moja, niech nie będzie błogosławiony. Przeklęty mąż, który opowiedział ojcu memu rzekąc, urodził ci się syn mężczyzna (Jerem. 20, 14-15).
W tej trumnie przed nami, to nie prorok, bo on daru widzenia nie posiadał, ale pieśniarz od Boga wybrany, który dla Ojczyzny ponosił więzienie i wygnanie, który patrzał na świetne nadzieje, co zawiodły, i krwawe zapasy, co klęski tylko powiększyły, który widział, jak wróg pastwił się nad dziećmi szkolnemi i wywoził je w Sybir, i który wreszcie patrzał na swary i niezgodę tych, którzy tułaczy chleb jedząc na obcej ziemi, o to spory wiedli, jak ma być rządzona ta Polska, której jeszcze nie było, podczas gdy w Ojczyźnie wróg gospodarzył, jak „dzik zniszczenia.” To wielkie serce musiało cierpieć straszliwie i sam pono najlepiej ten ból oznaczył, gdy mówi o sobie: „Nazywam się milion, bo za miliony kocham i cierpię katusze; patrzę na ojczyznę biedną, jak syn na ojca wplecionego w koło.”
Cóż dziwnego, że gdy Jeremiasz w bólu i rozpaczy przeklinał dzień swego urodzenia, znalazło się na strunach naszych poetów wiele skarg i żalów, że w rozpaczy naród do rozpaczliwych kroków pobudzali. Do nich to odezwał się nasz wieszcz z upomnieniem: „Znam ja was! każda piosnka wajdeloty nieszczęścia wróży, jak nocnych psów wycie! Mordy, pożogi wy śpiewać lubicie: nam zostawiacie chwałę i zgryzoty!”
Ta jest bowiem najwyższa chrześciańskiego poety zaleta i jego geniuszu próba, że wśród nieszczęść i klęsk nie sarka, nie złorzeczy, lecz cierpienia poczytuje za pokutę, za
Strona:Z pogrzebu Mickiewicza na Wawelu 4go Lipca 1890 roku.pdf/15
Wygląd
Ta strona została przepisana.