Strona:Z niwy śląskiej.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeba więc tych kresek uniknąć!
I dziecka dusza prostacza
Odkrywa wreszcie myśl przednią:
Po prostu używa tłumacza,[1]
Rozmawia po polsku pośrednio,
Gdy wprost po polsku nie może!
Cóż go tam przepisy obchodzą,
Gdy sobie tylko pomoże;
Przepisy te wcale nie szkodzą
Temu, co w matactwach się wyzna!
I śmielej się teraz gadało,
Odkąd się mu tylko udało

  1. Gdy się przypadkiem w szkole zebrali tylko tacy uczniowie, którzy obowiązani byli do rozmawiania z sobą po niemiecku, panowała zazwyczaj cisza, z tej prostej przyczyny, że tym językiem mówić nie umieli. Skoro jednak pojawił się taki, który nie był jeszcze obowiązany mówić po niemiecku, rzecz się natychmiast zmieniała. Obstępowali go dokoła i zaczęli rozmawiać z sobą — po polsku, używając go za pośrednika, lub niemego tłumacza, bo z nim po polsku wolno im było mówić. Np. Jan A. zwraca się do pośrednika i mówi: «Powiedz Pawłowi B., żeby mi oddał książkę». Zagadnięty w ten sposób ubocznie Paweł B. przystępował z kolei do pośrednika i odrzekł: «Powiedz Janowi A., że mu książki nie oddam, bo nie jest jego», i t. d. W ten sposób porozumiewali się wszyscy po polsku, nie przekraczając przepisu, nakazującego im rozmawiać z sobą po niemiecku; nie rozmawiali bowiem wprost ze sobą, ale pośrednio, przez owego niemego tłumacza, z którym po polsku mówić było im wolno. Jeżeli się jednak który pomylił i zamiast przez pośrednika, odezwał się po polsku wprost do współucznia, z którym powinien był mówić po niemiecku, natychmiast wołano: «Hat polnisch gesprochen» i dostawała mu się kreska na signie, wypłacana z końcem tygodnia — rózgą.