Strona:Z niwy śląskiej.djvu/90

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Wzbije się w słońce, lecz już nigdy w strony
    Swego więzienia nie zleci z powrotem;
    Tak też lud śląski, powstawszy od pługa,
    Którym pracował ciężko na swe pany
    Jako niewolnik wzgardzony i sługa,
    Wzniesie się duchem, popłynie nad łany
    Ojczystej ziemi, ponad fale kłosów,
    A posłyszawszy w ich szeleście losów
    Swych historyę, pojmie ją i stanie
    Wolnym, swobodnym na tym swoim łanie!

    Ale zanadto ciężyły te pęta,
    Zanadto była ta obręcz ściśnięta,
    Która trzymała ducha w udręczeniu;
    Zanadto chwile przeszłości utkwiły
    Wszystkim w pamięci, by mieć tyle siły,
    Aby się podnieść w jednem okamgnieniu!

    Jak ta z Egiptu wracająca rzesza,
    Lud nie zrozumiał wolności swej daru.
    Więc zamiast wznieść się swym duchem do nieba,
    Wśród krzyków, kłótni i szemrań i swaru,
    Wołali tylko: chleba, wody, chleba!
    A że nie mieli za wodza Mojżesza,
    Ani pomniejszych słuchali proroków,
    Wpadli w moc gorszych, niźli przedtem oków,
    Bo wpadli znowu w moc ducha niewoli!
    I nieszczęśliwi, do ojczystych progów
    Wnieśli cześć cudzych, cześć fałszywych bogów.
    Niewinne serca swych dzieci zatruli,