Strona:Z niwy śląskiej.djvu/126

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Po całej ziemi pieśń ta cudna leci —
    Nieznane czucia w piersi ludzkiej nieci
    Ogień miłości, co dotąd w iskierce
    Tlał i płomieniem świętym pała serce —
    A ziemia ojców, dotąd niepoznana,
    Stoi przed okiem miła, ukochana.

    O! młodzi śląska — niech wieszcz, co katusze
    Za miliony cierpiał, w Twoję duszę
    Wleje choć cząstkę swej wielkiej miłości —
    Wtenczas twą ziemię, co żebrze litości
    Duszą i sercem ty pokochasz całem,
    I wtenczas ona będzie ideałem
    Twoim najdroższym — a wcześnie, za młodu
    Już się nauczysz dla sprawy narodu
    Poświęcać życia i czyny i siły —
    I być jej wiernym aże do mogiły!

    Może o młodzi! między tobą rośnie
    Druh, który kiedyś, jak kwiatek we wiośnie
    Zakwitnie — blaskiem takim zajaśnieje,
    Że się zadziwią błonia, łąki, knieje...
    Albo jak ptaszę, co siedzi na drzewie,
    I w swoim wdzięcznym wypowiada śpiewie
    To, co go cieszy i to, co go boli, —
    Zanuci pieśni podług swojej woli,
    I powie czego trzeba naszej braci,
    Co ją rzetelnem szczęściem ubogaci.
    I on rozsieje mocą tej piosenki
    Ziemi ojczystej powaby i wdzięki,