Strona:Z martwej roztoki.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żyjem górnie i chmurnie!
Młodość, jak grzyb, w nas kwitnie —
Umiemy nawet szczytnie
Wznieść się aż — na tatrzańskie turnie.

Marzym na „orlich wiecach“
Czynić z siebie ofiary,
Lecz — nieszczęsne Ikary —
Skrzydła nam topią się — przy piecach.

Więc gdy „smutek zalewa“,
Wszerz „posępnie i nudnie“ —
Jedziemy na południe,
Tam — gdzie to wciąż cytryna dojrzewa...

I tak kołując ślicznie
Z powabną melancholią,
Jak dama drogą kolią,
Kokietujemy z góry „tłum“ — mistycznie.

Bowiem, gdy cięży brzemię
Tej „podłej, ziemskiej“ gliny,
Są kościelne drabiny,
By lekko dostać się — nad ziemię.

Och, my się chcemy święcić,
Przeboszczać — żyć astralnie —