Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 204.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, ty kładź się, ja sam przerobię.
— Nie skończysz i tamta znowu będzie nas łajać.
— Niech ona zginie — mruknął żyd półgłosem.
— Nie mów tak, tate; kto da nam robotę, kiedy oni wszyscy poginą?...
Chaim zamilkł, przywykły poważać głębokie sentencye syna.
— Czy ona nic ci nie dała?
— A któż da, skoro robota nie wykończona? Choćbyś cały miesiąc nad nią przesiedział, jeśli braknie jednego ukłucia igłą, to tak jakbyś nic nie zrobił, nic nie dostaniesz.
— A dużo jest do przerobienia?
— Niby to mało, ale jak pruć trzeba, a przykrajać, a szyć znowu, to się nazbiera tego dosyć.
— Będziemy szyć dziś jeszcze — cicho, bardziej do siebie powiedział Lejzorek.
Potem widać wątpliwość jakaś przyszła mu do głowy, bo z pewnym niepokojem spytał znowu.
— A masz pieniądze?
Chaim przywykł już i do tego, że syn podzielał z nim wszystkie troski życiowe.
— Było dziś dwadzieścia groszy; matka na mleko wzięła cztery, a sześć na kartofle, a pięć na drzewo, a dwa na sól, a za resztę mydła kupiła — ciągnął śpiewnie tchem jednym, podczas gdy Lejzor robił w myśli rachunek.
— Będziemy szyć dziś jeszcze — powiedział głośniej i zupełnie stanowczo. Przyśpieszył kroku, nie patrzył już na gwiazdy i z niespokojnego blasku jego oka można zgadnąć było, że nie marzenie, ale despotyczna dłoń rzeczywistości mdlejącą jego duszę rozbudza do życia.
W domu spali już wszyscy, może by się nawet nie obudzili, gdyby nagła zmiana powietrza nie sprowadziła gwałtownego ataku