Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 198.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy nastawał. Ręka Chaima przechodziła w ruch coraz szybszy, ceglasty rumieniec zaczął przebijać przez ciemną skórę jego chudych policzków.
— Czy zaraz? — pyta od czasu do czasu Lejzora.
— Zaraz — odpowiadał chłopak przeciągle i cicho. I jakby naprzekór tym słowom stawał się coraz powolniejszy; igła nieznacznie zmieniała tempo swych poruszeń — zdawało się, że palce mu zastygają. W mdłem świetle dogasającego płomyka twarz jego przybierała znów wygląd księżyca, a z pod spuszczonej powieki patrzyły oczy duże, smutne, omdlałe.
— Czy zaraz? — pyta znów Chaim.
Lejzor usta otwiera, lecz zamiast zwykłego »zaraz« — wychodzi z nich parę krótkich, głębokich kaszlnięć.
Chaim niżej opuścił głowę.
Niema już teraz pytań, ani odpowiedzi; cisza, a w niej od czasu do czasu krótkie, głuche kaszlnięcia.
Nakoniec! Chaim podnosi się ze stołka tak szybko, jakby nigdy nie miał swoich ruchów powolnych. W wielką płachtę składa ukończoną robotę, wciąga na siebie watowane palto, starą czapkę wciska na wierzch jarmułki i jest już gotów do wyjścia.
Lejzorek zawsze towarzyszy ojcu; Chaim wprawdzie nie daje mu nieść ciężkiego nieraz zawiniątka, ale dzwoniąc u drzwi, wchodząc na schody, Lejzor weźmie je od ojca — nie wypada bowiem, aby krawiec sam odnosił robotę, a przytem i chłopcu kapnąć coś może za fatygę.
Idą szybko słabo oświetlonemi ulicami miasteczka. Śnieg skrzypi pod nogami, mróz tęgi ciśnie; dachy i ulice iskrzą się od brylantów śniegowych. A nad nimi, ponad szeregami domów, zagłębiają się nieskończoności szafirów, pełne drżących, dużych gwiazd złotych. Chaim gwiazd nie widzi i chłodu nie czuje; on ma w sobie jedną myśl tylko: przybyć w porę. Natomiast oczy jego chłopca