— Waryat jesteś! — wybucha — albo to Lejzorek nie szył od rana; albo to przez trzy dni ostatnie nie siedział na tym stołku, jak przykuty? Trzeba mieć litość nad dzieckiem, toż się rozchoruje nakoniec, i tak kaszlał dziś bardziej. Ani myślę go wołać, niech sobie pośpi trochę.
— Aj, ta Małke, jak ona boleśnie umie mówić!
Jemuż to wspominać o litości, ojcu nad własnem dzieckiem! Niby to on nie widzi, jak ten cienki, wysmukły chłopak w swem obcisłem i długiem ubraniu wygląda niby pochylone źdźbło suchego siana? Alboż to on nie wie, skąd taka papierowa barwa jego twarzy i taki apatyczno-smutny wyraz jego oczu? I Chaim był kiedyś młodym; wie, że jeśli teraz ciężko jest siedzieć nad igłą po piętnaście godzin na dobę, to gdy się widziało inne dzieci biegające swobodnie, gdy młode mięśnie na gwałt domagały się ruchu i młoda pierś świeżego powietrza, wtedy — wtedy owe 15 godzin były jeszcze cięższe. Chaim dobrze to pamięta; ale również pamięta, że robotę na dziewiątą skończyć musi, a bez pomocy syna nie dokaże tego.
— Małke — zawołał niepewnym głosem.
— Wue? — odzywa się z nad balii Małka.
Chaim milczy chwilę, jakby słowa nie chciały mu przejść przez gardło; aż ona powtarza raz jeszcze pytanie.
— Zbudź Lejzorka — mówi nieśmiało Chaim.
— Rozbójnik! — zakrzyknęła małżonka — on dziecko chce zabić, na śmierć chce je zabić!
— Oj, Małke, jakie ty straszne słowo powiedziała — poruszył się jak igłą ukłuty Chaim. — Na co takie straszne słowa gadać? A co będzie, jak nie obudzisz Lejzorka? Jak nie obudzisz jego, to on nie wstanie i nie siądzie mnie pomagać, a jak on nie będzie mnie pomagać, to ja roboty nie skończę.
— A to już nie kończ lepiej!
Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 193.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.