Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 170.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aj! aj! zła kobieta, złodziejka! niegodziwa! jak ona mię obdarła! jak ona mię oszukała! Dwa złote za taki gałgan ode mnie wzięła! a kto mnie za to tyle da? ja nieszczęśliwa jestem! ona mnie zgubiła!
Namyśla się, potem uspokaja i dodaje:
— Nu! kto mnie za to tyle da? Dziewczyna ta od tych bogaczów! Ona na niczem nie zna się i ciągle się tylko śmieje i podskakuje. Ja jej do tego kaftana te błyszczące guziki przyszyję, a pokazywać go jej będę nie z tej strony, gdzie są dziury, ale z tej, gdzie będą błyszczące guziki. Może ona mnie i trzy złote da! Złoty zarobku! toby to szczęście było!...
Marząc o olbrzymim zarobku całej złotówki, i uśmiechając się filuternie na myśl o błyszczących guzikach, któremi nazajutrz olśnić ma młodą pokojówkę, ciągle śmiejącą się i podskakującą, Chaita czuje, że drzemać zaczyna. Nogi okrutnie bolą ją od kamieni, po których cały dzień chodziła, rada-by się już położyć, wstaje tedy, ale uczuwa, że ciało jakieś leży pod jej stopami. W drżącą rękę ujmuje lampkę i pochyla się ku ziemi. Chaimek to, który siedział zrazu u jej kolan, gwarząc i przypatrując się sporządzanym dla niego szatom, leży teraz u nóg jej, skurczony, uśpiony, i w silnie ściśniętej ręce trzymający kawałek niedojedzonego obwarzanka.
Wklęsłe wargi Chaity rozwierają się szerokim uśmiechem; stawia lampkę na stole, bierze wnuka w objęcia, i składając na rozrumienionej snem twarzy jego głośne pocałunki, mówi:
— Śpiochu ty mały! ja przez ciebie tylko co nie upadła!
Przy ostatnich wyrazach tak się już śmieje, że aż chichoce prawie. Chaimek się budzi, otwiera senne powieki, i coprędzej niesie do ust niedojedzony przedtem obwarzanek. Babka wsuwa go pod pierzynę.
Bobe? — odzywa się dziecko.
— Nu? — pyta babka, zajęta zdejmowaniem kaftana.