Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 097.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co śnią się wzruszonemu sercu w smutnej godzinie uwielbień niepoznanego Boga, w samotnem zamyśleniu, które jest Jemu modlitwą.
Ale na wieki wieków od wszelkiej rozkoszy wyklęty żyd, całkowicie na pastwę nędzy wydany, zupełnie obojętny na te uroki, wypatrywał tylko swą krzywdę, czającą mu się w każdym cieniu, w każdym szeleście cudownej nocy.
I krzywda ta skradała się ku niemu upośledzona, ciemna, ze szczęścia wyzuta.
Lejba, ściskając kurczowo kij, usta, a najzawzięciej uczucia, rozróżniał już bełtające się łachmany, które niby skrzydła nietoperza trzepotały się wokoło zbliżającej się postaci.
Żydowi zadrgała nerwowo wystająca grdyka; gardło kaleczyła ostra gorycz, przeszył go dziki dreszcz: wystąpił z ukrycia i spotkał się z napastnikiem pod krzyżem.
Na dystansie paru kroków zatrzymali się obaj i fiksowali się zaklęsłemi oczyma.
— Na! — syknął wreszcie Lejba, pokazując papieros.
Niemy, zaskoczony po raz pierwszy datkiem ze strony żydowskiej, zdziwił się na razie, a potem łaszącym się ruchem podleciał zgiętemi w kolanach nogami i przyjął dar łapczywie. Lejba, cofnąwszy się na skraj urwiska, podał osłonięty dłonią siarnik. Niemowa zapalił, przykucnął i począł ssać dym.
Chmury otoczyły księżyc; zrobiło się o tyle ciemno, że Lejba widział tylko w żarzącej się centce wzdęte wargi i koniec nosa swego wroga.
Zdjął go jakiś zabobonny lęk i niepokój. Zmienił zamiar i jął, giestykulując gorączkowo, przedkładać, że w sadach podmiejskich są znakomite owoce i tam je kraść właśnie należy. Niemowa potakiwał, pokazywał na migi, jak je obrywa, pożera, cmokał z lubością ustami, głaskał się po brzuchu, wtajemniczał żyda w roz-