Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 076.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starzy nie rozumieli. I tak przez cały czas obiadu, po którym Abram kładł się spać, a Sara rzucała się do książek branych w czytelni, pożyczonych u koleżanek. O zmroku Abram budził się i szedł w pantoflach, prosto z łóżka, z najwyższym nieładem w ubraniu, co znaczy, że świeciły mu na spodniach wszystkie guziki, że z pod spodni wyłaziła mu koszula, do gabinetu, zastawionego staremi szafami, pełnemi starych, zakurzonych, olbrzymich ksiąg, gdzie już czekali na niego interesanci, podwładni, przyjaciele. Znosili mu nowiny dnia, których słuchał chciwie, gładząc brodę i uśmiechając się. Pokój napełniał się dymem, gwarem, niekiedy wrzaskiem, z zamkniętych drzwi dochodziło mruczenie uczącej się lekcyi wnuczki. Abram dowiadywał się od gości o protestowanych wekslach, o krachach, podstępnych bankructwach, o szalbierstwach i podejściach, sprytnych tranzakcyach, o chorobach i śmierciach. Bawiło go to wszystko. Czasami pożałował kogo, czasami skarcił, czasami dał podpis na wekslu, czasami wyjął z kieszeni złotą monetę dla wsparcia czyjejś nędzy...
Życie tam, kędyś, płynęło barwnym i burzliwym strumieniem, a on przyglądał mu się z bezpiecznego ukrycia, albo, jak gdyby widz na teatrze, dramatom z wygodnego fotelu w pierwszych rzędach.
Ku wieczorowi rozchodzili się goście i znowu zostawali sami. Podawano herbatę, żona robiła pończochę dla siebie i wnuczki, Sara brała książkę i czytała.
Dziad patrzał ku niej, na jej ciemną, o krótkich ostrzyżonych włosach, głowę, odstawione uszy i bardzo czerwone usta, które miała zwyczaj kąsać i cieszył się, że ona chodzi do gimnazyum, że uczy się i czyta, że jest mądrą, że on ma pieniądze na jej naukę i mądrość, że im nic nie grozi...
Samowar syczał, i brzęczała wisząca lampa, gdy koło domu turkotała dorożka. Był to już ruch, którego nie znał: ku teatrowi, na rauty i zabawy, ku domom rozpusty może... ruch próżniaczy...