Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 060.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie — powieki ociężałe, zwiędłe, które mrugały ustawicznie, może dla odpędzenia osiadającej w oczach bezmyślności.
Druga para oczu miała urok.
Jestto coś, co uderza o wrażliwość naszą wpierw, zanim rozpatrzymy się w cechach szczególnych, co sprawia, iż mówimy — ładne, nie ustaliwszy jeszcze dokładnie barwy tęczówki, co przeszkadza w badaniu, utrudnia egzamin tak łatwy, gdy idzie o wyblakłe oczy starej kobiety lub choćby młode, lecz nie mające uroku.
Rozmaity on bywa. Ten urok był bardzo miękki, bardzo czuły, czułością, w której z kobiety było cośkolwiek a z dziecka dużo — cała jego nieśmiałość i cała czysta, lękliwa chęć przypodobania się. Dobre, bardzo czułe a nieśmiałe dziecko było w tych oczach i to właśnie najpierw spostrzegłem, a następnie dopiero wspaniałą czerń wielkich tęczówek, błękitny cień nasycający białka, piękność długich rzęs.
Parę kobiet wiejskich podeszło do koszyków.
— Świeży chleb, świeże bułki! — zachwalała dziewczyna.
Po skończonym targu żydówki oddaliły się.
Patrzałem za niemi, gdy szły drogą, wzdłuż blado-żółtej, przesianej słonecznymi połyskami ścianki, którą tworzyło dojrzewające, wysokie żyto.
Żałośnie niepowabne sylwetki! Szare, nędzne kaftany; szare nędzne spódnice; te głowy czarno spowinięte; postaci, jak przełamane! Ciężar kosza na prawej ręce zniewala je do przechylania tułowiu na lewo i wyciągnięcia lewej ręki. Bose, stąpały z wysiłkiem, piętami zaorywając po piasku. Znikły mi na miedzy, którą udały się zapewne dla skrócenia drogi do drugiego końca wsi.
Odtąd widywałem je codziennie, a czasem zachodziłem z niemi w rozmowę.

VI.

— Ależ mnie wcale zęby nie bolą!
Rozśmieszyło ją moje posądzenie, iż cierpi na fluksyę.