Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 059.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

możliwą; jeśli więc zdarzała się, dowodzi to, jak dalece osoby roznosicielek były ludziom obojętne.
A jednak uwaga ludzka pochwytywać może bardzo drobne rzeczy. Mieszkając w owej chałupie, nauczyłem się rozpoznawać z pośród kilkunastu uwijających się dokoła niej jaskółek dwie mieszkanki gniazdka, w którem było sześcioro małych. Z mnóstwa napływających przez okno głosów nauczyłem się rozróżniać zgodne dzwonienie słabiutkich głosików — jakby kto potrząsał szklanymi paciorkami — ilekroć jedna z tych jaskółek zajrzała do gniazdka. Przekonałem się również, że leżąc na ziemi, zainteresować się można bytem kilku ździebeł trawy i uwijających się śród nich owadów. Nie mogę więc przypisywać sobie nadzwyczajnej jakiejś bystrości uwagi z racyi tej, że zauważyłem dwie istoty ludzkie, codziennie napotykane.
Ponieważ nie obchodzi mnie wiele kształt bochenka, ani jego waga, ani to czy skórka na chlebie przyrumieniona jest, czy blada, z większą zatem bacznością mogłem przyjrzeć się chleba tego roznosicielkom.

V.

— Pieczywo z miasta — bułki, chleb! — weźmie pan?
Za oknem stały dwie kobiety, każda z dużym koszem na ręku.
Pomimo, iż to był dzień ciepły, czerwcowy, głowy ich były pookręcane grubemi, włóczkowemi chusteczkami, jak u ludzi w najwyższym stopniu cierpiących na zęby. Z nieosłoniętych tem czarnem obwinięciem otworów, pełnych cienia, wyglądały tylko oczy z częścią czoła i nosem.
Jedna ich para miała białka zaczerwienione siecią żyłek, mętność w piwnej barwie tęczówki i mętność w samem wejrzeniu, podkowę pod każdem okiem głęboko odciśniętą w naskórku wzdętym jakby od żaru i zrumienionym, miała z kątów ócz rozsypujące się w niezliczonem mnóstwie drobnych fałdek łapki kurze, a wresz-