Strona:Złoty Jasieńko.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bra odłużone, piéniędzy mało — państwo Mylscy, pożyczywszy znaczną summę na wysoki procent, wyjechali na rok do Włoch, pod urocze Italii niebo zapominać o troskach żywota. Baronowa także skłoniła rotmistrza aby dla nogi swéj i kuracyi przejechał się z nią do Paryża, a potém do Nizzy.
Prezes pozostał sam jeden w Zakrzewku i dobrawszy sobie trzech obywateli do wisteczka groszowego, siedział po całych dniach w nadziei że da wielkiego szlema, którego w końcu brał sam z upokorzeniem i rezyguacyą, wielkim duszom właściwą.
Tam więc nie było nic do zrobienia aż pókiby dobra nie poszły pod subhastacyą, i to nie dla mecenasa, który w téj chwili nie spodziéwał się miéć kapitału.
Znajdował więc Szkalmierski że do ożenienia zostawało mu wiele czasu, a młodość należy wyszuméć, według znanéj teoryi, aby się potém w późniejszych latach nie przypominała. Szumiano więc i wieczorki w kamienicy Leonarda były bardzo świetne.
Czas leciał. Czerwiec się rozpoczął, mecenas był wesół jak skowronek na wiosnę. D. 24 czerwca w sam dzień ś. Jana przypadał ów wypłat Simsonowi, a ś. Jan czerwcowy był właśnie dniem imienia kochanego, złotego Jasieńka.
Zwyczajem przyjętym od lat kilku, obchodzono hucznie imieniny w wigilią, w tę tajemniczą noc,