Strona:Złotonóżka u Krasnoludków.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

szukiwali wszystkie kąty, wreszcie puścili się pędem do lasu.
W lesie granie trąb i huki wystrzałów.
Możny pan, król owej krainy na dziś zapowiedział polowanie.
Więc gromadzą się myśliwi i odgłosem trąb dają znać, gdzie się znajdują.
A na czele myśliwych, piękny młodzian w królewskiej odzieży, na białym spienionym rumaku, przedziera się przez gęstwinę leśną. Naraz z konia zeskakuje zdziwiony i wytęża wzrok ku murawie. Coś tam lśni cudnem złotem, coś blask rzuca na pociemniałe od wieczornych cieni drzewa.
Biegnie ku temu miejscu i staje osłupiały... Na zieleni traw leży cudna złotowłosa dzieweczka. Płaszcz włosów okrywa ją całą, blade liczko niby lilja w biel odziana, drobne, wątłe rączyny opuszczone bezwładnie na ziemię.