Strona:Złotonóżka u Krasnoludków.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   16   —

Pewnego pięknego dnia wyszła Zosia, Złotonóżka teraz zwana, do lasu, żeby jagód na wieczór uzbierać. A słońce świeciło tak jasno, a ptaki śpiewały tak cudnie, że Zosieńce przypomniał się ów dzień smutny, gdy ją ojczym z domu wypędzał i gdy tak jak i teraz promienisto było i wonnie.
U stóp jej rosła biała, smukła lilijka, tak jak ona niegdyś rosą łez oblana i tak samo może przez wróżkę w kwiat zamieniona.
Nachyliła się ku niej i zaszeptała: — Czyli tęsknisz za kim, kwiateczku? czy nie chciałbyś, żeby cię do rodziny twej wykopać i zanieść?
A lilijka pochyliła smutnie woniejące swe płatki i zaszemrała łzami: — Nie mam już nikogo na świecie... Idź Zosieńko do matki, bo płacze za tobą gorzko, lecz do dobrych ludzi tych