Strona:Wykolejony (Gruszecki) 23.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wne sceny, podnosić czułe, tak, że u swych słuchaczek wywołał kilkakrotnie łzy żalu i współczucia.
Gdy skończył, nastało milczenie.
Dopiero po chwili wstała ciotka, a całując go w czoło rzekła:
— Daj Boże dziecko, abyś był szczęśliwy — i odeszła.
Stanisław patrzał na Helcię, a widząc jej zmieszanie powiedział z uśmiechem:
— A ty Helciu nic mi nie powiesz, pewnie ci się dramat nie podobał?
— Ach! przeciwnie, bardzo ładny, tylko taki smutny.
— Każda walka wymaga ofiar, on walczył i zginął w chwili zwycięztwa.
— Czemuż ona żyje, dlaczego nie umiera? mówiła zapłoniona Helcia.
— Ha, bo kobieta jest wytrwałą i boi się śmierci.
— Ja umarłabym.
— Zobaczymy, zobaczymy, odrzekł Stanisław żartobliwym głosem.
Od tego dnia począwszy, Stanisław najczęściej przepędzał dnie całe na rozmowie z Helcią. Była to natura czysta jak kryształ. Stanisław, rozbudził w niej myśl głębszą, otwie-