Strona:Wykolejony (Gruszecki) 17.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na doktora mianowali. Dyskusya była nader ożywioną i hałaśliwą, tylko ciotka miała kwaśną minę i milczała, gdyż ona, najbliższa krewna nie wiedziała, jakie też stanowisko zajmuje jej siostrzeniec. Gdy go pytała, zbył ją ogólnikiem i żartem, a wśród nawału pytań i odpowiedzi zapomniała o tem.
Na tę głośną rozmowę wszedł Stanisław. Nagle się uciszyło. Ale po chwili, ze wszystkich kątów bawialni posypały się pytania, gdyż byli to dobrzy znajomi jego rodziców, ciotki i jego właśni; nie robiono tedy ceremonii.
Stanisław zarumienił się, zmięszał i po chwili milczenia, gdy wszyscy z niecierpliwością czekali odpowiedzi, wyrzekł cicho:
— Jestem literatem.
Na prowincyi ludzie nie umieją ukrywać swych sympatyj lub antypatyj, tak jak w stolicy, to też usłyszawszy odpowiedź Stanisława, obecni spoglądali rozczarowani po sobie. Tylko jeden ksiądz proboszcz, raczej z przyzwyczajenia, aniżeli z przekonania, bąknął, że to ładnie, nawet bardzo ładnie. Reszta, zwłaszcza matki dorosłych synów, zwracała oczy z złośliwem współczuciem na ciotkę, która, zmięszana patrzała tak na Stanisława, jak gdyby co chwila oczekiwała zaprzeczenia, a na jej twarzy