Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak to tam bywa, kiedy... dość, że codzień prawie
Byliśmy sami z sobą na miłéj zabawie.
Czasem téż, choć ja spała, on się gwałtem wdzierał
I coraz nowym darem drzwi sobie otwierał“.
„Ale, panienko! czy te miłości ofiary,
Były-to tylko jego własne dary?
Czy nie cudza to zdobycz? chciałbym się dowiedzieć“.
„Ja-m się pytała, lecz on nie chciał odpowiedziéć;
Tylko mi zostawował i, bym wzięła, prosił.
Jeszcze mi coś onegdaj jak nosił, tak nosił.
Były tam złote fafałki,
Aniołeczki mosiężne, jedwabne koszałki,
Żółte firanki, jakieś czerwone obitko.
Któż tam wyliczy wszytko,
Co on tam z sobą włóczył? Ażem brać nie chciała.
Dał mi tylko zegarek, jakiego bez mała
Trudno dostać, tak ładny“... „Pokaż, pokaż mi to.
Ach! panno, to nie może być dobrze nabyto!
Właśnie téż tu gruchnęło o pewnéj kradzieży
W pałacu, co tu blisko od klasztoru leży.
Mieszka tam jedna pani, lecz takiéj dobroci,
Która nie żałuje i kroci.
Bogdajby wiek pędziła złoty,
Dla sierot, dla ubogich, dla cichéj gołoty!
Dobrze nam samym przy niéj; wszakże nie nas jednych;
Wszystkich ona strapionych wspomaga i biednych.
Owszem i tym, co od niéj nie pragną jałmużny,
Co wiek trosków pędzą próżny,
Ciężkiemi sobie głowy nie mordując sprawy.
Jak słodkie w jéj domu zabawy!
A gdzieżby się oni podzieli,
Gdyby téj pani długo nie widzieli?
Wszak, choć się ona kiedy o pół mili
Na czas krótki z miasta wychyli:
Chodzą, jak błędni, smutni, jak nocna poczwara,
A wszystko pytają się u bramy janczara,
Że ich jéj odjazd często i głodzi i smuci;
Jéjmość czy rychło powróci?
Oj! taka-to pani! Równéj jéj nie mamy;
Wielbimy ją wszyscy i kochamy.
Ponieważ więc twój miły winien téj kradzieży,
Oddać ją, miła panno, czymprędzéj należy.