Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zasługiwał ci na to; lecz mało to nada,
Czy kto zbytkiem honorów, czy pogardą pada.
Równa zguba obojga; miara wszędy słynie:
Zbytkiem urosł kochania, nienawiści ginie.
Skarano go nad słuszność; część podobno drobna
Zgrzeszyła; po cóż karać każdego zosobna
Powszechną stanu klęską; a (jeśli mię wieszcze
Nie myli pióro) sobie z niemi szkodzić jeszcze?
Upadł kamień węgielny i nauk i wiary;
Zniknął klejnot najdroższy łacińskiéj tyary.
Muzy, zamiast kastalskich źrzódeł, w smutnym gronie
Nurzają martwe pióra w łez ulane tonie.
Cieszy się błąd i dawne na Watykan gniewy
Wznawia, ostrząc stępione groty u Genewy;
Dziwi się dzicz zamorska i pomyślić może,
Cóż to za wiara, co swe uciemięża stróże?
Wieku trzeba, na takiéj równy odwet szkody.

Tyś, o najboleśniejsza pomiędzy narody,
Ojczyzno ukochana! z tak ciężkiéj odmiany,
Jeszcześ jednéj zupełnie nie zgoiła rany;
Więc, jakbyś raz nie mogła zostać nieszczęśliwą,
Nowych ci utrapieniów los wije przędziwo:
Nowy miecz w rozdartego śrzodek cisnąc łona,
Byś razem słaba była i nieoświecona.
Patrząc na obaliska smutne zdartéj ziemi,
Miałaś ufność w swych dziatkach, a nuż cię swojemi
Dźwigną kiedy rękoma i umysłem zdrowem,
Przysposobione w czasie porządnym wychowem.
Rozmiotał duch zawisny nadzieje ostatnie,
Garnąc wszystko pospołu do fatalnéj matnie.
Postradałaś niewcześnie, skądeś uróść miała,
Tym żałośniéj, żeś braci i synów stradała.

Wznoszą ręce do ciebie w opłakanym stanie.
Użal się wzdy przez względy na siebie i na nie.
Spólne są losy wasze; trzeba ich koleją
Ratować: oni twoją, a ty ich nadzieją.
Z rąk twoich pragną chleba, a ty od nich pracy.
Nie są jezuitami, lecz będą Polacy.
Użyj ich, opatrz dobrze. Jużeś dała jawne
Dowody twéj litości, kiedy na bezprawne
Nie patrząc zagranicznych postępki i czyny,
Rzekłaś: są nieszczęśliwi, lecz są moje syny.