Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Imię obywatela! ty mój skarbie złoty,
Szacowniejszy nad wszystkie herbowne klejnoty,
Coś przed laty pochopem do dzieł było godnych;
Tak-liś poszło w pogardę u synów wyrodnych?

Ojczyzna wiodła torem cnót lat twych początek,
Zwierzchność ubezpieczyła prawami majątek,
Żołnierz za cię krew hojnie leje; ty na świecie
Tyle lat żyjąc, cóżeś dla nich zrobił przecie?

Srogości niewymowna skamieniałéj duszy!
Ciebie ni miłość dziatek, ni rodziców wzruszy;
Twardszyś nad okrutnego w swéj kniei Hurona,
Boć i ten czuje, jak są te słodkie imiona.

Patrz, jako w skalnym lochu, gdzie się ledwo zmieści,
Z drobnemi się miluchno dziateczkami pieści;
Podle siedzi kochana małżonka na stronie,
A ociec mu staruszek spoczywa na łonie.

Ty odludku w ponurych gdzieś myślach zagrzęzły,
Żadnemi się ze światem nie chcesz łączyć węzły.
Twa dusza lodowatym zewsząd skrzepła głazem,
Nie jestże żywym srogiéj pustyni obrazem?

Toć przynajmniéj, jeżeliś tak na miłość chory,
Niech ci przyjaźń stoickie rozsypie wapory.
Nie skostujesz, afryckiéj godzien umysł dziczy,
Najmilszéj, być od ludzi kochanym, słodyczy?

Wiedz-że o tym, że przyjaźń dzielna zawsze czyni;
Nie trawi ona próżnych dni w cichéj pustyni:
Jéj spoczynek występkiem, wszystkie bez roboty
Nie warte cnót imienia próżnujące cnoty.

Tym natura miéć chciała wszystkich obyczajem,
By chłop panu, pan chłopu dopomagał wzajem;
Ubogiemu bogaty dłoni nie zawierał,
Poddany króla słuchał, król poddanych wspierał.

Ty śpisz; a wkoło nędza łzy tysiączne roni,
Ziemia na łup nieszczęściu w krwawéj pływa toni;
Niémasz końca złéj doli: a głos, wytłoczony
Z piersi żalem ujętych, brzmi na wszystkie strony.