Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A w jednéj krążąc obręczy zamkniony,
Coś był, jest, będziesz, widzisz z każdéj strony.

Nikną królestwa, jak od letniéj pary
Znikome zioła, nie mające cieni.
Gniecie śmierć możne książęta i cary,
Traf świata postać bez ustanku mieni.
Słychać coś w księgach, lecz i te mól zjada:
Ozdoba twoja z liści nie opada.

Nikt w tobie płochéj nie doznał odmiany:
Zawsześ koleją dzień po nocy wodził.
Już śniegiem biały, już majem odziany,
W jesieniś zbierał, a na wiosnę rodził.
Niechybnym szlakiem prowadząc stworzenie,
Żywisz, oświecasz wszystko przyrodzenie.

Za cóż na ciebie błąd narzeka ciemny,
Ludzkich występków szukając pokrywy?
Nie ostrzysz mieczów na zabój wzajemny,
Nie jesteś dumny, łakomy i mściwy.
Wszystkiemuś przecie winien, co się dzieje,
Czemu? bo człowiek pod tobą szaleje.

Przewrotne serca, podłomyślne dusze
Gorszym aspektem narodowi grożą,
Niż dżdżyste Baby, parne Syryusze,
I coraz nowe nieszczęścia mu mnożą.
Nudny astrolog, siedząc przy kominie,
Twéj wszystkie biedy przypisuje winie.

Walczy od wieków sprzeczne z lądem morze,
Rzeki się za swe wdzierają łożyska,
Krwawą posoką świetne mrocząc zorze,
Groźnym kometa warkoczem połyska,
Drży z gruntu ziemia, niebo ognie miota:
Był jednak pokój, kiedy była cnota.

Śmieją się zdala na błędne obroty
Szykowne gwiazdy moralnego świata.
Obwinia człowiek górne kołowroty,
A sam z powinnych obrębów wylata.