Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cóż są świetnych honorów ozdobnie zaszczyty,
Co dank cudnéj urody i ród znakomity?
Co powaga z kredytem, co liczne dzierżawy,
Jeśli kiedyś być trzeba plonem śmierci krwawéj?
Tyś jest, przebacz o zacna księżno! tyś jest, która
Dałaś jawne świadectwo prawdzie mego pióra.
Któż temu, by tchnął szczerym jadem, przeczyć będzie,
Że cię Bóg w pierwszym polskich dam postawił rzędzie?
Że na cię wszytkie dary wylał łaską mnogą,
Które tylko płeć żeńską uszczęśliwić mogą?
Masz urodę, masz zacność i z ojca i z matki,
Z brata, z krewnych, z małżonka; masz hojne dostatki,
Bozum bystry; masz z nauk skarby niezliczone,
I byłabyś boginią, gdyby świat miał one.
Cóż potym? Przyszła z czasem sroga chwila oto,
Gdy nić drogich dni twoich stargać miała Kloto,
I wpośrzód ślicznéj wiosny wiek w kwitnącéj dobie
Przerwawszy, martwe zwłoki w ciemnym zawrzéć grobie?
Już była u twéj bramy, już jędza wybladła
Chwatkie hartem śmiertelnym na łuk groty kładła,
Już wołała ogromnym po ulicach tonem,
Że wkrótce być jéj musisz niepochybnym plonem.
Ciężko, ach! ciężko wspomnieć na owe widoki,
Gdy krwawe z oczu naszych płynęły potoki,
Gdyś mimo tysiąc dzielnych starań, zacna pani,
Już-już stopą tykała grobowéj otchłani.
Pełne domy lamentów, pełne łez ulice,
Pełne do najwyższego żywych prośb świątnice.
Sługa, krewny, przyjaciel jednako powiadał,
Iżby matki w twéj, księżno, osobie postradał.
Lecz wieczny niebios władca, dawca ów żywota,
Nie pozwolił, by rychło miała zniknąć cnota,
Żebyś śmiercią skwapliwą ulatując z ziemi,
Jedna uczynić miała tysiąc nieszczęsnemi.
On litościwym okiem patrząc na cię zgóry,
Dźwignął bieg dzielną ręką zwątlonéj natury:
On ciebie przyoblókszy prawie w postać nową,
Oddał polskiemu światu i żywą i zdrową.
Żyjesz, o zacna księżno! Jak po strasznéj burzy
Gdy się z czarnych obłoków słoneczko wynurzy,
Po niebieskich przestrzeniach żywszy ogień nieci;
Tak nam oblicze twoje milszym blaskiem świeci.