Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rował, był pewny wygranéj, sam Judasz został kanonizowany“. Wszystko przemija szybko, więc używać należy mądrze dóbr przyrodzenia, „szukając smaku bez zbytku“, bo „więcéj żyjący komorek waży, aniżeli lew zabity“. Pobożność, żółcią zaprawna, zamiast powabu, wstręt obudza; fanatyzm z głupstwem w sojuszu największych nieszczęść ludzkich były powodem. Nie dbać na ludzi, Boga się tylko lękać. Wszyscyśmy podlegli prawom natury, próżno się więc nad jéj przepisy wynosić: krukom wrzeszczéć, a orłom gardzić i panować; ale być wielkim tylko dla siebie na nic się nie zda, bo i „księżyc rzuca promienie po niebie, a chłodno z jego jasności“.
Mniéj znaczenia, aniżeli gnomiczne, mają liryki opisowe Naruszewicza („Powązki“, „Cztery części roku“). Wspomina nadto Bentkowski („Historya literatury“, t. I, str. 427), że autor nasz pisał jeszcze poezye lekkie i erotyczne, które, zdaniem jego, w niczém nie ustępowały utworom Grécourt'a w tym rodzaju; dodaje przytém, że poezye te wydane były cząstkowo bezimiennie. W zbiorze liryków znajdujemy kilka zaledwie lekkich i erotycznych pieśni, zwykle z dodatkiem, że to przekład, lub że napisane były dla kogoś, w czyjémś imieniu. Takiemi są: „Kolej w miłości“ (z Terencyusza), „Przemiana Dafny“ (z Owidyusza), „Do wina“ (z francuskiego), „Obraz miłości“, „Przedsięwzięcie miłości“ (imieniem J. K. S.), „Bukiet na imieniny pewnéj damy“, „Filżanka“ (imieniem A. L. K.), „Po rozstaniu się“, „Moc piękności“. Prócz tego w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych“ z roku 1774 (tom X, str. 317) czytamy wiersz, który w spisie rzeczy oznaczono jako Naruszewicza, a który tu przytoczymy, jako nieznany, choć wiele zalet posiadający:

Wyraz sytuacyi nieszczęśliwego.

Nie mam pokoju, a nie toczę wojny;
Pod niebo latam, a leżę spokojny.
Boję się, śmiały-m; pałam, jestem z lodu;
Cały świat trzymam, usycham od głodu.
Nie jestem wolny, ani téż w niewoli:
Stękam, skarżę się, a nic mię nie boli.
Mdleję, umieram, przecież jestem żywym;
Nic nie uważam, a na wszystko tkliwy-m.
Bez oczu patrzę, bez języka krzyczę;
Zaginąć pragnę, a litości życzę.
Nienawidzę się, a innego kocham,
Smutny-m wesoło, śmiejący się szlocham.
Jakąż więc pomoc, lub pozyskam radę,
Gdy śmierć i życie w jednéj szali kładę?
Miesza się we mnie przyrodzenie samo;
W takim, ach! w takim jestem stanie, damo!