Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

72
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w złotym humorze, i nie pojmując co za chmurka wisiała nad czołem Jana, rozpędzić się ją starała.
— Niewdzięczny! mówiła żartując: ja go tak kocham, a on nie wiem czy swoją się tam robotą jakąś trapi, i przychodzi do mnie znużony a smutny. Pamiętaj Jasiu! że dałeś ojcu słowo, iż muszę być szczęśliwą; a jak być szczęśliwą, kiedyś ty mi smutny?
Jan pocałował ją za całą odpowiedź. Dwie łzy mu się potoczyły ukradkiem, otarł je z udanym uśmiechem.
— A! rzekł w duchu: wszystko uczynię, byleby się nie domyśliła niedostatku, byleby go nie uczuła nigdy.
Żegnając Mamonicza, szepnął mu:
— Pamiętaj! jutro!
— Cóż to, jutro? spytała ciekawie żona.
— Jutro — odpowiedział Mamonicz — mamy konieczne wizyty, może ich nam stać na cały dzień.
— O! znów Jan mi uciecze!
— Potrzeba kochana pani, a przed potrzebą schylmy głowę. Wolelibyśmy tego uniknąć, ale cóż począć? potrzeba!
— Cóż to za potrzeba tak pilna? spytała Jagusia, gdy zostali sami.
— Mam nieprzyjacioł, rzekł Jan: mówią, żem dumny, brak mi stosunków, muszę się z ludźmi poznać więcéj. Inaczéj nie będę miał nigdy ani wziętości, ani przyjaciół, ani chleba.
Ostatnie wymówił cicho.
— Nieprzyjaciołmi wzgardź!
— Gardzę nimi, ale mi szkodzą.
Na tém przestali.
Około dziesiątéj Mamonicz się stawił wedle obiet-