Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

64
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Jan i Tytus ustawiali drobne sprzęty i rozmawiali wesoło.
Tak przeszedł dzień do wieczora, słońce zachodziło, gdy upakowany powóz, stary i zużyty, zatoczył się przed bramę.
— A to oni! chodźmy! chodźmy! zawołał Jan.
Zbiegli szybko ze wschodów; tam już na nich czekano, robiąc im miejsce w powozie.
— Dla czegoż upakowano? spytał Jan.
— Nie pytaj, odpowiedział doktor Fantazus: nie pytaj!
Milcząc prawie dojechali do kościoła. Jagusia puściła rękę Janowi, który ją całował, siedząc blada i zadumana. Ślub odbył się poważnie, w milczeniu, a starzec ksiądz przełożył nowo pobranym ich obowiązki wzajemne. Doktor stał w oddaleniu. Córka jego długo się jeszcze modliła; a potém wychodząc, prosiła, aby mogła pojechać po błogosławieństwo na groby babki, matki, siostry, na blizkich pochowanych mogiłach.
Fantazus zgodził się na to milczący, i smutne odwiedziny cmentarne odbyły się szybko. Wszyscy pomimowolnie chcieli widzieć złą jakąś przepowiednię w zboczeniu do grobów.
Mieli wsiadać do powozu, gdy doktor odezwał się wzruszony:
— Moja Jagusiu! ja cię błogosławię i żegnam! Wrócicie sami do miasta drugim powozem, który na was czeka pod kościołem; ja jadę.
— Ojcze! ojcze! zawołała córka z wymówką: opuszczasz nas tak prędko? dziś jeszcze? zaraz? godziż się to?... Chceszże nam zatruć najpiękniejszy dzień w życiu?