Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

48
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

tusa u komina wspartego i zamyślonego, a Jana z córką w oknie stojących, pochylonych ku sobie, szepczących w ucho słodkie słówka młodości.
— Dzięki Bogu dwoje zdrowych, rzekł wchodząc. Jan ocalony.
— I kasztelanowa także, dodał Mamoniczowi na ucho.
— Cóż to jéj jest?
— O! nic. Puchlina egoizmu padła na miejsce, gdzie miało być serce; kongestya myśli i uczuć do głowy; gorączka zwykle napastująca trzydziestoletnie panie. Zowiemy ją technicznie Febris climacterica, bo zwykle od 28 do 30 lat panie napastuje.
Na tém skończyła się rozmowa, i doktor poprowadził ich wszystkich w ogród nad rzekę. Tam gwiaździste ukazując niebo, z największą powagą zaczął opowiadać podróże swoje po planetach i głębinach eteru.
— Wystawcie sobie — dodał w końcu — że raz (każdy ma swoje dziwactwa) zachciało mi się koniecznie polecieć wyżéj niż myśl ludzka sięga, w granice nicości, po za światy, za światło, w noc wieczną. A! nie opiszę com tam widział! W téj ciemnocie, w głuchém odwieczném milczeniu, w absolutnéj nicości, śmierć ogarnęła mnie całego, myślałem że zginę, owiany tą atmosferą chłodną i pustą, niszczącą wszystko, co się w nią dostanie. Szczęściem byłem jeszcze jedną nogą w świecie życia i miałem się czas cofnąć z nicości nazad! Głowę tylko w nią zanurzyłem; jeszcze mnie od tego boli! A! a! to straszniejsze od piekła. Wystawcie sobie milczenie, ciemności i próżnię, nic, a nic! a wśród téj nicości istotkę jak ja żywą i czującą, że nikt jéj nie widzi, nikt nie słyszy, że jest sama, zgubiona na wie-