Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

356
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

który duch ożywia, a gra promieni ducha, jak na białéj ścianie, musi się malować na pokładzie powszednich żywota stosunków. Tu w nowém życiu tego dziwnego stadła, każdy szczegół o jego charakterze stanowił. Praca konieczna, przymusowa obojga małżonków, ratowała ich od zwątpienia i rozczarowania.
Jakkolwiek Jaksa miał wielkie przymioty, przecięż nie byłby umiał podołać takiemu szczęściu, jakie go spotkało. Łacniéj mu było kilkanaście lat rozpaczy przeżyć, niż poić się rok jednostajném szczęściem. Aniołem-stróżem, siłą domu, jego duszą stała się wdowa, która wyrzekłszy się swéj woli na lat kilkanaście, poddając się żelaznéj formie Spytkowskich obyczajów, teraz ją odzyskała, spotęgowaną, wielką, niezłomną. Zdawało się jéj nieraz saméj, że dopiero życie rozpoczyna. Jaksa padał przed nią w nieustannych zachwytach... i słuchał też jéj już jak dziecię.
Wielkiéj też zaprawdę potęgi potrzebowała ta niewiasta, którą niegdyś marmurową zwano w Mielsztyńcach, aby nie upaść pod ciężarem. Dość przypomnieć czém był Jaksa, do czego ona była nawykła, jakim smutkiem poiło ją nieustanne wspomnienie opuszczonego dziecka i niepokój o los jogo...
Eugeniusz, wyjeżdżając z Mielsztyniec, bo do tego przyzwoitość go zmuszała, nierad je wszakże opuszczał. W ostatnich czasach zrósł się on z niemi i z przodkami, rozczytawszy się w podaniach, nasłuchawszy się powieści ludzi, związawszy z temi wspomnieniami jakąś miłością tém większą, że się czuł sierotą i samotnym.
Mówiliśmy o jego wychowaniu, było ono tak poprowadzone, że miało go bronić od marzeń, rozczarowywać, i studzić. Dopóki żył w obcym kraju, był