Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

344
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Targi trwały jeszcze chwilę, ale kasztelanic tak groźny, tak coraz się stawał popędliwszy, że załzawiony Repeszko musiał wreszcie przystąpić do ostatecznéj likwidacyi.
Jakkolwiek summa zręcznie podstawiona była znaczna, bo przechodziła sto tysięcy złotych, zgodził się na nią Jaksa, dobył z kieszeni przygotowany reces, w który wpisał warunki, i natychmiast kazał na nim Repeszce się podpisać, nomine, cognomine et tiiulo. Zręczny wykrętacz chciał już dodać: salvis juribus... aby jakiś był kruczek, ale potrącony, położył się na łóżko. Tu gorzko prawdziwemi począł płakać łzami.
— Posłuchaj pan, odezwał się po chwili, wstając, zgniotłeś mnie jak robaka, zrobiłeś ze mną coś chciał; ale pamiętaj, że i mali na świecie coś znaczą, że mól przegryza makaty i skóry...
— Mój kochany, odpowiedział Jaksa: będziesz mnie sobie gryzł jak chcesz, nie na wiele ja się zdałem i z życia skwitowałem dawno... Idzie mi o jedno tylko, bym przekonał świat i tych, których opinia mi jest drogą, że z tego nieszczęsnego grosza nie wziąłem nic, żem się nie splamił. Musisz mi tedy pod przysięgą dać świadectwo, jako od ciebie niczego nie żądałem i w żadnéj z tobą nie byłem spółce.
Podpisanie ostatniego dokumentu już przyszło bardzo łatwo; przysługiwał on do pewnego stopnia Repeszce, bo mu zabezpieczał całą jego summę.
— Teraz, rzekł Jaksa, ponieważ chwili nie mam do stracenia, idź gdzie chcesz płakać nad niedolą swoją, a mnie tu zostaw, abym listy popisał, które mój Zacharyasz natychmiast powiezie.
Zdaje się, że pogrążony w smutku i tak nagle upadły z wyżyny swych marzeń p. Nikodem, nie słyszał